Volver nie jest komedią surrealistyczną, choć może czasem sprawiać takie wrażenie. Żywi i zmarli współistnieją tu razem bez większych problemów, co staje się zarzewiem przezabawnych scen, lecz także chwil głębokiego wzruszenia. To film o kulturze śmierci w moim rodzinnym regionie, La Manchy. Życie tamtejszych ludzi cechuje zaskakująca prostota. Zmarli pozostają ważną częścią ich życia. Ta obecność w połączeniu z bogactwem i ciepłem wiejskich zwyczajów sprawia, że ich bliscy tak naprawdę nigdy nie umierają.
Volver burzy wszelkie stereotypy mrocznej Hiszpanii i ukazuje, jak bardzo ten kraj jest zróżnicowany. Świat pokazany w Volver to Hiszpania jasna, spontaniczna, radosna, nieustraszona, piękna i solidarna.
Najtrudniejszą częścią tworzenia Volver było napisanie zarysu scenariusza. Z filmu na film coraz trudniej mi opisać i podsumować swoje dzieło w kilku zdaniach. Na szczęście te kłopoty nie odbiły się na pracy aktorów i ekipy filmowej, a kręcenie zdjęć do Volver przebiegało bez zakłóceń.
Realizacja Volver sprawiła mi więcej radości, niż miało to miejsce w przypadku Złego wychowania, mojego poprzedniego filmu. Tamte zdjęcia były koszmarem. Już zapomniałem, że można kręcić film bez ciągłego uczucia bycia na krawędzi otchłani. Nie znaczy to, że Volver jest lepszy, niż mój poprzedni film (jeśli mam być szczery to jestem bardzo dumny ze Złego wychowania), po prostu tym razem mniej cierpiałem. Właściwie to nie cierpiałem w ogóle.
Złe wychowanie było w moim przypadku dowodem na coś niezwykle ważnego, co odkryłem jeszcze przed Matadorem i Drżącym ciałem – w żadnym wypadku nie można się poddawać. Nawet, jeśli jest się pewnym, że film jest kompletną katastrofą, trzeba dalej walczyć o każdą scenę, każdy dubel, każde spojrzenie, każdą przerwę i każdą łzę. Nigdy nie można stracić ani odrobiny entuzjazmu, nawet gdy przygniata cię rozpacz. W miarę upływu czasu zmienia się perspektywa i czasem okazuje się, że rzeczy nie mają się tak źle, jak pierwotnie myślałeś.